Nadgodziny większości kojarzą się z ciemiężeniem pracowników i arogancją przełożonych. Są jednak osoby, które same zgłaszają się do tego, aby zostawać w pracy dłużej. Dlaczego? Nie tylko po to, by się podlizać, ale także solidnie sobie dorobić. Warto bowiem wiedzieć, że za nadgodziny pracownikowi przysługują konkretne profity. Jakie? Przeczytaj.
Tak, a dokładnie reguluje to Kodeks Pracy. Pracodawca może zlecić pracownikowi zostanie w pracy po godzinach wyłącznie po spełnieniu trzech warunków:
Jeśli którykolwiek z tych warunków nie został spełniony, pracownik może odmówić zostania po godzinach i nie grożą mu z tego tytułu żadne konsekwencje służbowe.
Przykład
Jan Kowalski został poproszony o zostanie w pracy do 23. Na stanowisku musi się ponownie stawić o 7 rano następnego dnia. Zostaje mu więc tylko 8 godzin nieprzerwanego odpoczynku. Zgodnie z prawem może odmówić wykonania polecenia.
Mogą z niego skorzystać wyłącznie osoby zatrudnione na umowę o pracę. Bardzo ważne jest także to, że dodatkowe wynagrodzenie przysługuje tylko wtedy, gdy pracownik zostaje dłużej w pracy na wyraźne polecenie przełożonego. Nie ma więc mowy o profitach, jeśli pracownik np. pomaga koledze w skończeniu projektu, a nie leży to w zakresie jego obowiązków.
Za pracę w nadliczbowym wymiarze czasu pracodawca powinien wypłacić pracownikowi dodatkowe wynagrodzenie lub udzielić mu wolnego.
Przykład
Jan Kowalski został po godzinach i spędził w pracy 4 godziny więcej. Następnego dnia (lub innego, w zależności od ustaleń z pracodawcą) może zostać zwolniony do domu o 4 godziny wcześniej, bez konieczności brania urlopu czy obawy o obniżenie wynagrodzenia.
Pracownicy jednak chętniej korzystają z dodatków za pracę w nadgodzinach. Tutaj stawki są ustalone w Kodeksie Pracy. I tak:
Warto znać te zasady, aby nie dać się bezpodstawnie wykorzystywać i nie brać nadgodzin w imię bliżej nieokreślonego interesu firmy.